Na usługach Niemców
Agenci, konfidenci, zdrajcy. Kogo dosięgła sprawiedliwość? Część II
Wacław Ceula. Na usługach Abwehry i gestapo
Urodzony w 1912 r. w Swojatyczach w powiecie baranowickim (województwo nowogródzkie) Wacław Ceula vel Jan Środa vel Jan Grona miał dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa i przed 1939 r. zamieszkiwał w Niepołomicach. Z zawodu technik budowlany, w latach 1935-39 był związany z 2. Dywizjonem Pociągów Pancernych, gdzie odbył czynną służbę wojskową, a potem pracował jako technik w parku samochodowym jednostki (plutonowy). W wojnie obronnej 1939 r. był w obsadzie pociągu nr 55 „Bartosz Głowacki” skierowanego do obrony Warszawy (stacjonował w Tłuszczu). Po kapitulacji stolicy dostał się do niewoli niemieckiej, skąd został zwolniony 30.11.1939 r. Przybył do Krakowa i od lutego 1940 r. został zatrudniony w tutejszej fabryce cukierniczej Suchard (późniejsze ZPC Wawel) jako technik. Pracował tam do listopada 1942 r. W Suchardzie, którego produkcja była przeznaczona m.in. na potrzeby wojska niemieckiego, ulokował go jako swojego agenta szef niemieckiego kontrwywiadu wojskowego w krakowskiej placówce Abwehry, dobrze mówiący po polsku ppłk Robert Tarbuck (wtedy mjr). Ceula był wyposażony w broń, odbywał spotkania z mocodawcą i wyjeżdżał z nim na kilka lub kilkanaście dni. Później, gdy Tarbuck wyjechał do Francji, by rozpoznać zagrożenie bezpieczeństwa dla Hitlera (przed jego planowaną wizytą w zdobytym przez Niemców Paryżu), Ceulę przejął zastępca Tarbucka, mjr Korab. Po zwolnieniu z Sucharda Ceula pracował na kolei, najpierw jako konduktor, potem w Bahnschutzpolizei. Według ustaleń AK współpracował również z gestapo (figuruje na akowskich wykazach agentów i konfidentów).
Zastanawiające jest, jak Tarbuck pozyskał Ceulę do współpracy z niemieckim kontrwywiadem. W dużej mierze odpowiedź na to pytanie zawiera powojenne zeznanie jednego z byłych pracowników Sucharda, Marka Birnfelda. Gdy ośmielił się on zapytać Ceulę, skąd zna Tarbucka, ten odpowiedział, że znają się jeszcze sprzed 1939 r. To może wskazywać, że Ceula pracował dla oficera Abwehry – wtedy asa niemieckiego wywiadu – będąc jeszcze zatrudnionym w 2. Dywizjonie Pociągów Pancernych w Niepołomicach. Fakt, że niepołomicka jednostka była penetrowana przez niemiecki wywiad, może potwierdzać również zeznanie byłego członka Gwardii Ludowej PPS Jana Rejmana, według którego podejmowane były próby rozpijania i demoralizowania wojskowych, a także dochodziło do sabotażu w jednostce. Jeden z podoficerów został zwolniony ze służby za kradzież mienia jednostki, a w czasie wojny był leśniczym… Jego żona przyjmowała obowiązkowe kontyngenty do magazynu przy majątku klasztornym w Staniątkach.
Łowca staniątczan i Żydówek
Ceula zamieszkiwał z rodziną w Krakowie przy ulicy Chodkiewicza. Gdy odszedł od żony, w latach 1943-45 wynajmował mieszkanie w Staniątkach przy dzisiejszej ulicy Piłsudskiego.
23 listopada 1943 r. gestapo i żandarmeria niemiecka przyjechały do Staniątek, by aresztować m.in. Władysława Łapaja – członka organizacji podziemnej, lecz nie zastali go w domu. Matka Łapaja – wiedząc, że Ceula zna się z synem (obaj pracowali w Krakowie na kolei) – poprosiła, aby ten ostrzegł Władka i polecił mu nie przyjeżdżać do domu. Ceula pozornie spełnił prośbę Łapajowej i umówił się z Władysławem na spotkanie na drugi dzień. Łapaj stawił się o umówionej godzinie na placu przed dworcem kolejowym. Byli z nim Kazimierz Janczyk, Antoni i Józef Ślusarczykowie ze Staniątek oraz Zofia Nowak z Podłęża. Do grupy doszedł Ceula i skłamał Władysławowi, że Niemcy już więcej po niego nie przyjechali. Następnie wszedł na chwilę do głównego holu w budynku dworca, po czym wyszedł i – przechodząc obok stojących staniątczan i podłężanki – zwrócił w ich kierunku głowę. Po tym jego geście z budynku natychmiast wypadło dwóch agentów tajnej policji i dokonali zatrzymania całej grupy. Po wylegitymowaniu i przeszukaniu zwolnili Ślusarczyków, Janczyka i Nowakową, a Łapaja umieścili w pomieszczeniu Bahnschutzpolizei, skąd przewieźli go do siedziby gestapo przy ulicy Pomorskiej.
Władysław Łapaj po przesłuchaniach został przewieziony do aresztu przy Montelupich. Przebywał w nim jako zakładnik do 27 maja 1944 r. Dzień po zastrzeleniu na ulicy Lubicz dwóch Niemców przez żołnierzy z rzeszowskiego Kedywu AK, w ramach odwetu, został rozstrzelany przy ulicy Botanicznej wraz z 39 innymi zakładnikami.
Ceula spowodował również aresztowanie innych staniątczan, w tym prawdopodobnie własnego teścia (nie żył już wtedy z jego córką) – mieszkańca Podborza. Gdy mężczyznę zabrali Niemcy, Ceula sprowokował Tadeusza Iwańskiego, konduktora kolejowego, by ten udzielił aresztowanemu „pomocy”. Ceula wiedział, że Iwański ma znajomych polskich wywiadowców w Kripo (policja kryminalna) i chciał się z nimi spotkać, by rzekomo wręczyć im łapówkę na wykupienie teścia. Spotkanie umówione w restauracji Davidsona na krakowskim Salwatorze okazało się pułapką zastawioną przez gestapo, które aresztowało dwóch wywiadowców w momencie, gdy Ceula pozorował wręczanie im pieniędzy. Iwański nie przybył na spotkanie, gdyż służbowo wyjechał do Kielc. Po powrocie spotkał się na dworcu z Ceulą, który mu oświadczył, że sprawa została załatwiona pomyślnie. Zaraz po tym bahnschutze aresztowali Iwańskiego. Przesiedział na „Monte” kilka miesięcy.
Istnieje uzasadnione domniemanie, że Ceula w lutym 1943 r. spowodował aresztowania Jana Nowaka (pracownika kolei) oraz Julii Rodak ze Staniątek i jej męża. Rodakowa w chwili aresztowania była w ciąży. Zwolniono ją z więzienia przy Montelupich na 3 miesiące w okresie okołoporodowym. Gdy kobietę gestapo ponownie zabierało do więzienia z domu w Staniątkach – tym razem z niemowlęciem (Andrzejkiem) – mały tak płakał, że dowodzący kazał dziecko zostawić. Zaopiekowała się nim babka. Rodakowie zostali wysłani do KL Auschwitz. Z obozu do domu wróciła tylko Julia.
Ceula, będąc funkcjonariuszem Bahnschutzpolizei, sam przyjmował łapówki za obietnice wykupienia aresztowanych Polaków z rąk Niemców. Z obietnic oczywiście nie wywiązywał się. Tak postąpił m.in. z Józefą Prochwicz (z d. Balachowską) ze Staniątek, zamieszkałą wówczas przy dzisiejszej ulicy Szkolnej, która dała mu żądaną kwotę na wykupienie męża Kazimierza. Mężczyzna i tak został wywieziony do KL Auschwitz.
W mieszkaniu przy ulicy Ariańskiej w Krakowie Ceula osobiście aresztował dwie Polki pochodzenia żydowskiego – Józefę Płaszowską i jej córkę Halinę. Starszą tak dotkliwie pobił, że straciła przytomność. Obydwie kobiety przeszły przez trzy obozy koncentracyjne.
Wacław Ceula został aresztowany przez milicjantów II Komisariatu MO w Krakowie 25.06.1947 r. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał go na 15 lat więzienia, ale w wyniku amnestii skazaniec został warunkowo zwolniony po odbyciu 6 lat kary. W trakcie odsiadki Ceula dalej wykorzystywał swoje doświadczenie w pracy agenturalnej, współpracując z polskimi organami bezpieczeństwa (jako tajny informator „Pokrzywdzony”, „Spokojny”). Po wyjściu z więzienia zamieszkał w Cieplicach z kobietą ze Staniątek. Gdy UB po jakimś czasie postanowił odnowić kontakt z Ceulą, okazało się, że były agent zmienił miejsce pobytu i starannie zatarł za sobą ślady.
Polski bahnschutzpolizei
Powojenny wymiar sprawiedliwości dosięgnął również Januarego Czajkowskiego ze Staniątek. W czasie okupacji przez 16 miesięcy służył jako bahnschutz (strażnik kolejowy) w Rzeszowie. Był oskarżony o zastrzelenie NN Polaka, który usiłował zbiec z aresztu policji kolejowej. Ponadto Czajkowski znęcał się nad podróżnymi i pracownikami kolei (bił ich gumową pałką, pięścią, rękojeścią rewolweru lub kolbą karabinu a także kopał), rewidował ich i odbierał im towary. Według zeznań świadków gorliwością w służbie przewyższał policjantów niemieckich. Rozpoznany po wojnie przez kolejarzy na dworcu w Tarnowie o mało co nie został zlinczowany. Milicja zatrzymała go 4.06.1945 r. Sąd Okręgowy w Rzeszowie skazał go na karę piętnastu lat lat pozbawienia wolności za zabójstwo i znęcanie, ale obrońca jak i oskarżyciel wnieśli kasację do Sądu Najwyższego. W rezultacie, po ponownym rozpatrzeniu, uniewinniono go od zabójstwa (niewystarczające dowody), a za pozostałe czyny został skazany na karę pięciu lat więzienia. Karę w pełnym wymiarze odbył w więzieniu w Sztumie. W aktach więźnia odnotowano, że za niewykonanie rozkazu otrzymał karę siedmiu dni tzw. twardego łoża.
Było ich więcej…
W meldunkach AK dotyczących ówczesnego powiatu bocheńskiego jest więcej informacji o zbrodniach dokonanych na Polakach przez rodaków pozostających w służbie niemieckiej. Jedna z informacji dotyczy Piotra Gawła – granatowego policjanta z Niepołomic, który w czerwcu 1943 r., strzelając do powracających z wesela, zabił kobietę i ranił trzech mężczyzn w Stanisławicach. W lutym 1945 r. Gawła zatrzymała milicja. Karę za krzywdy wyrządzone Polakom w czasie wojny wymierzono mu w drodze samosądu. Komendant Powiatowy MO w Bochni Edmund Piwiński i jego zastępca Stanisław Namysł – ci sami, którzy zabili Joannę Szczepańską w lutym 1945 r. w Niepołomicach (opisane w styczniowo-lutowym i kwietniowym wydaniu Gazety Niepołomickiej) – tak dotkliwie pobili go w czasie przesłuchania, że zmarł w celi. Ciało wywieziono i porzucono nad Rabą. Sprawcom znowu się upiekło. Przyjęta kwalifikacja prawna czynu i ogłoszona amnestia – która objęła również ich zachowanie – dały podstawę do umorzenia postępowań wobec obu milicjantów.
Na omówienie w osobnym artykule zasługuje postać komendanta niepołomickiego posterunku granatowej policji, Jana Ratajczaka.
Organy bezpieczeństwa państwa polskiego – pomimo podjętych i zakrojonych na szeroką skalę działań po wojnie – nie były w stanie potwierdzić wszystkich podejrzeń o współpracę z okupantem, ani dotrzeć do wszystkich osób podejrzanych o tę działalność. Z pewnością zaistniały obiektywne przyczyny tego stanu rzeczy. Wiele osób z agentury niemieckiej uciekło z kraju lub „zaszyło się” na tzw. ziemiach odzyskanych. Niewykluczone, że niektóre ujęte i „wartościowe” osoby zostały pozyskane do współpracy przez nowych „pracodawców”. Wywiad i kontrwywiad polskich formacji podziemnych też nie był w stanie ujawnić wszystkich faktów współpracy.
Krakowskiemu Wojewódzkiemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego oraz jego następczyni, tj. Służbie Bezpieczeństwa, udało się rozpracować struktury niemieckiej policji bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) w Dystrykcie Krakowskim, lecz w małym stopniu niemieckiej służby bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst). Ustalono dane około 3 tysięcy funkcjonariuszy i współpracowników tych formacji. Niektórych udało się ściągnąć do Polski i osądzić (np. Kurta Heinemeyera – kierownika komórki krakowskiego gestapo zwalczającej podziemie lewicowe).
Uwaga
Proszę nie wiązać negatywnych postaci przedstawionych w publikacji z osobami noszącymi takie same nazwiska, w szczególności zamieszkałymi na terenie gminy Niepołomice czy gmin ościennych. Byłoby to nieuzasadnione i nieuprawnione. Autor
Bibliografia
Materiały niepublikowane:
IPN Kr 010/3989;
IPN Kr 010/4317;
IPN Kr 010/6613;
IPN Kr 075/1/11;
IPN Kr 075/1/17;
IPN Kr 075/1/18;
IPN Rz 357/34;
IPN Wr 0014/1790.
Materiały publikowane:
Zbigniew Szybiński, Konspiratorzy i konfidenci, Gazeta Krakowska nr 171/1982.