Wrześniowy dramat na Osikówce w Puszczy Niepołomickiej
86 lat temu, 1 września, wybuchła w Polsce II wojna światowa. Zapoczątkowały ją około 4:40 (według innej wersji – 5:40) niemiecki nalot bombowy na miasteczko Wieluń i – późniejszy o kilka minut – ostrzał armatni z okrętu pancernego Schleswig-Holstein Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Osiem dni później, uroczysko Osikówka w Puszczy Niepołomickiej i Cikowice przyjęły ciała około sześćdziesięciu polskich żołnierzy, poległych w walce z przeważającymi siłami niemieckimi
Historia III batalionu 5 pułku strzelców podhalańskich (III batalionu 156 pułku piechoty rezerwy)
156 pułk piechoty rezerwy został sformowany w ramach mobilizacji alarmowej i powszechnej pod koniec sierpnia 1939 r. W jego skład weszły: dowództwo pułku i I batalion utworzony przy 1 pułku strzelców podhalańskich (psp) w Nowym Sączu, II batalion – stworzony z II batalionu 2 psp w Sanoku i III batalion – sformowany na bazie III batalionu 5 psp w Przemyślu z dowódcą mjr. Januszem Rowińskim (1899-1994), byłym legionistą, członkiem POW, kawalerem Orderu Virtuti Militari). III batalion przemyskiego psp nigdy nie walczył w składzie macierzystego pułku i nigdy nie dołączył do niego. Pododdział, jako ostatni w przemieszczającym się transporcie przez Tarnów-Kraków w kierunku Trzebini, 2 września został wyładowany w Zabierzowie koło Krakowa. Na rozkaz dowódcy Armii Kraków gen. Antoniego Szylinga skierowano go na Wieliczkę, aby dołączył do przewidzianej dla niego nowej jednostki, tj. 156 pułku piechoty rezerwy, ostatecznie skoncentrowanego w rejonie miejscowości Łazany, niedaleko Wieliczki.
Pierwsze walki
4 września 156 pp rez. został przydzielony do 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej i miał za zadanie przejąć obronę na przedpolu Dobczyc. 5 września pułk wszedł do walki, a jednym z jego zadań była osłona odwrotu Armii Kraków. Jego II i III batalion (b. III bat. 5psp) dostał się pod zmasowany ostrzał artyleryjski. Po ustaniu zwycięskich walk I batalionu i 24 pułku ułanów 156 pp rez. pozostał na stanowiskach do następnego dnia. 6 września pułk został okrążony przez niemiecką 3 Dywizję Górską oraz grupę z 2 Dywizji Pancernej. Sytuacja dla oddziału była beznadziejna i dowódca rozkazał dowodzącym batalionami podjęcie prób przebijania się z okrążenia w kierunku Bochni, gdzie sam wcześniej skierował się ze swoim sztabem. Według innej wersji – wobec zerwanej łączności z dowódcą pułku dowódca III batalionu mjr Janusz Rowiński sam podjął decyzję o odwrocie w kierunku Bochni. W związku z dużą dynamiką natarcia Niemców doszło do chaosu decyzyjnego w pododdziale. Zamiast zajęcia pozycji obronnych pomiędzy Książnicami i Niegowicią (pierwsza decyzja), zdecydowano się na przerzucenie batalionu na prawy brzeg Raby, po czym w godzinach popołudniowych nastąpił powrót na lewy brzeg rzeki do Książnic, gdzie baon spędził noc z 6 na 7 września. Rano, po walkach z otaczającymi Niemcami i odskoku, Rowińskiemu udało się powrócić z żołnierzami na drugi brzeg Raby i ukryć w lesie koło Cichawki. Mjr Rowiński jeszcze wieczorem wezwał na odprawę dowódców kompanii i plutonów. Przedstawił im trudną sytuację batalionu, ujawniając przy tym swój zamiar przedzierania się pod osłoną nocy i lasów do Puszczy Niepołomickiej, a następnie na lewy brzeg Wisły, gdzie spodziewał się oddziałów polskich. Dowódcy kompanii otrzymali rozkaz uporządkowania oddziałów i sprzętu oraz zaostrzenia dyscypliny marszowej tak, aby w razie zetknięcia się z Niemcami batalion mógł w zdecydowany sposób przejść do walki na bagnety i granaty.
Marsz w kierunku Puszczy Niepołomickiej
Nastrój w batalionie nie był dobry. Żołnierze – głodni, zmęczeni i niewyspani – kładli się na ziemię przy każdym odpoczynku. W większości mieli odparzone stopy, z których od początku wojny nie zdejmowali nowych trzewików. Niektórzy z gorączki i z pragnienia używali do picia wody z przydrożnych rowów i kałuż, co z kolei powodowało biegunkę. W baonie spadało morale. Zdarzały się przypadki samowoli i lekceważenia rozkazów dowódców (chociażby zakłucie bagnetami Austriaka wziętego wcześniej do niewoli – wbrew zakazowi znęcania się nad nim wydanemu przez dowódcę). Przebywający w lesie żołnierze słyszeli warkot motorów i inne odgłosy przemieszczających się kolumn niemieckich po drogach. W tych warunkach marsz batalionu mógł się odbywać powoli, nocą, po bezdrożach. Po porzuceniu taborów i zakopaniu w lesie zbędnego sprzętu wojskowego (głównie amunicji, granatów i moździerzy) pododdział kontynuował marsz dalej w kierunku północnym. Z 7 na 8 września szpica batalionu stoczyła potyczkę z pododdziałem niemieckim we wsi Rawa. Przemarsz odbywał się dalej nocą przez Sobolów, Grabinę, Nieszkowice Małe, Chełm.
W Puszczy Niepołomickiej
9 września przed świtem batalion przeszedł wpław przez Rabę i osiągnął skraj lasu między Stanisławicami a Kłajem. Do Puszczy Niepołomickiej wszedł około godz. 5:30, przekroczywszy tor kolejowy obok budki kolejowej w Kłaju. Część żołnierzy pozostała nad Rabą w Cikowicach. Według jednej z wersji mieli oni stanowić ubezpieczenie, a według innej było to przypadkowe odłączenie się od pododdziału. Cały przemarsz odbywał się marszem ubezpieczonym. Okoliczna ludność chętnie służyła za przewodników i udzielała informacji o ruchach wojsk niemieckich, dzięki czemu nie doszło do starcia z Niemcami. Po wkroczeniu do Puszczy batalion maszerował kilka kilometrów dalej szerokim duktem i rozłożył się na wypoczynek w rejonie uroczyska Osikówka, w pobliżu Poszyny, dawnej puszczańskiej osady (obecnie z ośrodkiem hodowlanym żubrów). Na spodziewanych kierunkach zagrożenia wystawiono ubezpieczenie. Tu doszło do sprzeczki dowódcy batalionu z dowódcą 9 kompanii por. Fularzem, który chciał wystawić placówki ochronne. Mjr Rowiński zdecydował, że wystarczą tylko warty oddalone kilkadziesiąt metrów od obozowiska, gdyż chciał mieć w lesie żołnierzy w maksymalnym skupieniu. Żołnierze po wyżęciu mundurów i bielizny z wody, przemoczonych w czasie przeprawy przez Rabę, ułożyli się do upragnionego wypoczynku i snu, ufni, że skoro znajdują się u siebie w kraju i między swoimi, nic im nie grozi lub że zostaną w porę ostrzeżeni o grożącym niebezpieczeństwie. Por. Fularz postanowił jednak sprawdzić czujność wart. Okazało się, że zmęczeni żołnierze zasnęli na posterunkach. Oficerowi pozostało delikatnie ich obudzić i przypomnieć o znaczeniu warty w tej szczególnej sytuacji.
Zdrada i starcie
Według jednej z wersji przemarsz batalionu przez Puszczę zauważyła młoda kobieta ze Stanisławic, była robotnica sezonowa w III Rzeszy, Węglowa, i podzieliła się swoim spostrzeżeniem z pracownikiem tartaku w Kłaju, Materną z Dołuszyc (później został volksdeutschem pod nazwiskiem Mattern). Materna podał Niemcom informacje o rozmieszczeniu baonu w lesie i zapewne o sposobie ubezpieczenia, jak i o przejezdności dróg leśnych. Inny przekaz mówi, że Materna sam zauważył przemieszczający się polski pododdział.
Około 14:00, po uzyskaniu informacji o położeniu polskiego baonu, oddziały niemieckie dowodzone przez Roberta Kocha, przeważające liczebnością żołnierzy kilkukrotnie polski batalion, korzystając z gęstego poszycia leśnego podsunęły się skrycie. Po zlikwidowaniu czterech żołnierzy ubezpieczenia, podchodząc tyralierą na odległość rzutu granatem, zaatakowały odpoczywający baon mjr. Rowińskiego. Kiedy żołnierze zaczęli się zrywać ze snu, chwytać za broń i gorączkowo porządkować oporządzenie, spadła na nich lawina pocisków karabinów maszynowych i wybuchy granatów. Zaskoczenie było kompletne, obrona nieprzygotowana. Część ciężkich karabinów maszynowych – pomimo postoju – nadal była przytroczona do uprzęży końskiej. Zapewne zmęczeni przemarszem żołnierze nie mieli siły zająć się nimi przed snem. Marzyli przecież jedynie o błogim, chociażby krótkim odpoczynku... Niemcy, przebiegając między drzewami, prowadzili intensywny ogień skierowany na żołnierzy polskich. Wprowadzili też do akcji wóz opancerzony, który z drogi leśnej kosił seriami polskie pozycje. Niektórzy Polacy w samej bieliźnie stanowili idealny cel. Po opanowaniu pierwszego zaskoczenia dowódcy starali się przerwać bezwładną strzelaninę i kierować ogień do celów, które wskazywali, ale w tym chaosie dowodzenie siłami było praktycznie niemożliwe. Jedynie tych żołnierzy, którzy byli w zasięgu komend, prowadzili do walki wręcz. Nasilenie walki chwilami słabło lub wzmagało się, potężniały wybuchy granatów to po jednej, to po innej stronie postoju baonu. Mimo zaciętej obrony, nierówny bój zakończył się porażką batalionu. Polscy żołnierze zostali pokonani i rozbici przez przeważające siły wroga. Na pobojowisku w lesie zostało 56 żołnierzy polskich zabitych i śmiertelnie rannych. Niemcy przed odejściem z pola walki dobijali ich strzałami i bagnetami z wściekłości za poniesione straty. Świadczyło o tym to, że po walce niektórzy zabici mieli świeżo zabandażowane rany. Czterech zostało zabitych w Cikowicach.
Po stronie niemieckiej było trzydziestu kilku rannych, których nakazano ocalałym w starciu polskim żołnierzom załadować na ciężarówki. Nie jest wiadomo, ilu Niemców poniosło śmierć, gdyż po wykopaniu dla nich grobów przez podhalańczyków polecono naszym położyć się twarzą do ziemi, by nie widzieli przebiegu pochówku.
Części żołnierzy polskiego baonu udało się wyrwać z okrążenia i dotrzeć na skraj Puszczy od strony Chobotu. Na chwilę schronili się u miejscowych, m.in. u sołtysa wsi, Franciszka Klimy, ale odnaleźli ich Niemcy i jako jeńców umieścili w polowym szpitalu w Niepołomicach oraz w bocheńskich koszarach. Inni – około trzydziestu żołnierzy 7 kompanii strzeleckiej wraz z mjr. Rowińskim i ppor. Machallą – dotarli w okolice Niepołomic i na rozkaz dowódcy zakopali część broni. Mjr Rowiński, przebrany w cywilne ubranie, schronił się na plebanii w Zabierzowie Bocheńskim, zalecając ochotnikom przebijanie się do Lwowa.
Po ustaniu walk i odejściu Niemców miejscowa ludność wraz z siostrami PCK pochowała zabitych w zbiorowej mogile na Osikówce, a ciała czterech polskich żołnierzy złożono na cmentarzu parafialnym w Cikowicach.
Jak napisał po wojnie w swoich wspomnieniach Leopold Wójcik, były podwładny mjr. Rowinskiego, por. Fularzowi udało się zbiec z niewoli niemieckiej i działając w Armii Krajowej przeżył wojnę. Według relacji Fularza, mjr Rowiński jednak został ujęty przez Niemców i miał zostać zamordowany przez nich w 1940 r.
Polegli na polu chwały
Na cmentarzu wojennym na Osikówce spoczywają polegli w walce z Niemcami: kpt. Edward Szymański – dowódca 3 komp. CKM, st. sierż. Stanisław Paprzycki – szef kompanii CKM, strz. Stanisław Maciąg, ppor. rez. Stefan Danczak, strz. Jan Majoch, ppor. rez. Jan Wróblewski, strz. Stanisław Mikrut, plut. Jan Mryc, strz. Jan Mytnik, plut. Jan Harmata, strz. Julian Oczkowicz, plut. Józef Rojkowski, strz. Stanisław Ordon, kpr. Stefan Dankowski, strz. Józef Ptak, kpr. Stefan Drużkowski z 2 pp KOP, strz. Edward Pyś, kpr. Stefan Kras, strz. Józef Rosiek, kpr. Wojciech Sitarski, strz. Józef Samek, kpr. Stanisław Szary, strz. Wacław Spadło, st. strz. Antoni Budz, strz. Władysław Smyczyński, strz. Jan Adamczyk, strz. Karol Szpak, strz. Bolesław Adamkiewicz, strz. Władysław Wilk, strz. Władysław Adamik, strz. Kazimierz Ryba, strz. Józef Damon, strz. Piotr Smotrycki, strz. Jan Doktorczyk, strz. Franciszek Surdel, strz. Józef Figiel, strz. Chaim Szermon, strz. Ignacy Groszek, strz. Jan Tabaka, strz. Władysław Holni, strz. Eugeniusz Woźny, strz. Karol Janeczko, nn stop. Stanisław Łapszycki, strz. Józef Kasperkiewicz, inż. Adam Daczyński, strz. Teodor Kotz, Sprężyna (bbd), strz. Marcel Kula, Skiernowicz (bbd) i siedmiu niezidentyfikowanych (razem 56).
Pomnik na cmentarzu wojennym na Osikówce w Puszczy Niepołomickiej wzniesiony ku czci poległych żołnierzy III batalionu 5 psp. Fot. autor (2025)
Na cmentarzu parafialnym w Cikowicach zostali pochowani: strz. Bolesław Aleksandrowicz, strz. Władysław Karpiński, strz. Józef Samek i strz. Czesław Włodarski.
Kpt. Edward Szymański, dowódca 3 kompanii CKM III bat. 5 psp, poległy na Osikówce. Źródło: Jarosław Kucybała, Osikówka, ostatni bój podhalańczyków, Wiadomości Bocheńskie nr 2/2009
Grób poległych podhalańczyków w Cikowicach. Źródło: Źródło: Jarosław Kucybała, Osikówka, ostatni bój podhalańczyków, Wiadomości Bocheńskie nr 2/2009
Kara za zdradę
Zdrajca został zlikwidowany 21.05.1943 r. około 2:00 na podstawie wyroku sądu specjalnego Polskiego Państwa Podziemnego, przez egzekutorów z wielickiego obwodu krakowskiego Kedywu Armii Krajowej. Zastrzelono go w drzwiach wejściowych do domu.
Po wykonaniu wyroku na zdrajcy, do Kłaja przyjechało Gestapo. Córki Matterna (nazwisko zmienił wraz z podpisaniem volkslisty w 1942 r.) – Sabina i Katarzyna – jako winnych za śmierć ojca wskazały Niemcom Piotra Wojasa i jego narzeczoną, którzy na skutek tego zostali aresztowani. Poza tym Matternówny żądały zdziesiątkowania mężczyzn w Kłaju, w szczególności spośród robotników zatrudnionych w tartaku i składnicy amunicji. Żądaniu kobiet sprzeciwił się niemiecki oberleutnant (porucznik) ze składnicy, argumentując to tym, że czynu dokonali ludzie obcy, a nie mieszkańcy Kłaja. Przyznał ponadto, że po zgładzeniu Matterna, w nocy, otrzymał od egzekutorów pisemną groźbę srogiego odwetu w przypadku rozstrzelania kogokolwiek z Kłaja za śmierć volksdeutscha. Niemcy musieli się poważnie liczyć z zapowiedzią rewanżu ze strony podziemia, bo oficjalnie nie przeprowadzili akcji odwetowej. Doskonale zdawali sobie sprawę, że nie byliby w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim niemieckim pracownikom tartaku czy składnicy.
W kolejną noc tartak został podpalony (nie ma pewności, które podziemne ugrupowanie tego dokonało). Pożar objął również złożone w trumnie zwłoki Matterna, wystawione w tartaku przed mającym się odbyć uroczystym pogrzebem.
Komunikat Walki Cywilnej z 17.06.1943 r. zawierający m.in. informację dotyczącą zgładzenia Materny/Matterna. Źródło: Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie
Egzekucja zdrajcy i podpalenie tartaku były bezpośrednią przyczyną przyspieszenia realizacji gestapowskiego rozpracowania prowadzonego wobec miejscowego podziemia. Gestapo zrealizowało je w okresie 25-29 maja 1943 r. w Szarowie w drodze prowokacji, z wykorzystaniem dwóch swoich agentów, Polaków, z których jeden był dobrze znany szarowianom i dlatego wzbudził u nich zaufanie (przebieg tych wydarzeń opisałem m.in. w książce „II wojna światowa W Staniątkach i okolicy”).
Jeden z synów Matterna, Jakub, od 1942 r., po podpisaniu volkslisty został funkcjonariuszem Sonderdienstu, jednostki pełniącej rolę pomocniczą dla policji niemieckiej i innych służb bezpieczeństwa. Po wojnie, zamieszkując z żoną w Bochni, został zatrzymany 30 maja 1945 r., następnie aresztowany i skazany na dwa i pół roku pozbawienia wolności za zgłoszenie przynależności do narodowości niemieckiej. Karę odbył w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Jego żona, Stanisława, za taki sam czyn została skazana na dwa lata więzienia. Drugi syn Matterna, Jan, był brygadzistą w tartaku. Dał się poznać robotnikom jako ich bezwzględny gnębiciel.
Postanowienie Prokuratora Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie o odosobnieniu (umieszczeniu w obozie pracy) Jakuba Matterna. Źródło: Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie
Zasłużyli na chwałę i wieczną pamięć
Oficerowie i żołnierze III batalionu 5 pułku strzelców podhalańskich (III batalionu 156 pułku piechoty rezerwy), układając się rankiem 9 września 1939 r. do snu na Osikówce, zasypiali w przeświadczeniu, że znajdują się w miejscu, gdzie Niemcy nie powinni ich zaskoczyć – przecież byli wśród swoich. Zawiodła ich czujność. Okazało się, że pomiędzy swoich wkradli się zdrajcy. Wobec dużej przewagi wroga nie mieli szans na zwycięstwo w potyczce, ani na wyjście z okrążenia bez strat. Przy swoim dowódcy, mjr. Rowińskim, zostali ci, którzy przeżyli wcześniejsze walki – najwierniejsi z wiernych przysiędze wojskowej, Ojczyźnie i narodowi polskiemu. Los rzucił ich na teren dzisiejszej gminy Kłaj z odległego powiatu przemyskiego i sąsiednich. Prawie wszyscy pochodzili z tamtych stron i karnie stawili się do miejsca mobilizacji pod koniec sierpnia 1939 r. w celu obrony kraju przed najeźdźcą.
Miejscowe społeczeństwo, lokalne samorządy, służby, wojsko, instytucje, organizacje, parafie udowadniają, że polegli żołnierze pozostali na zawsze faktycznie wśród swoich. Corocznie zaświadczają o tym poprzez gromadzenie się w miejscu ich śmierci, by w modlitewnej zadumie i przy zachowaniu wojskowego ceremoniału oddać poległym cześć. Na tę cześć i wieczną chwałę zasłużyli.
Poczet sztandarowy i kompania reprezentacyjna 5 Batalionu Strzelców Podhalańskich w Przemyślu podczas corocznej uroczystości na Osikówce, 5 września 2025 r. Fot. autor
Przedstawiciele Sejmu RP, lokalnych samorządów, służb, instytucji, organizacji oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości na Osikówce, 5 września 2025 r. Fot. autor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz